Maria Wełniak(ówna), (1915 - 2012) primo voto Majewska, duo voto Maks.
wspomnienie przesłała bratanica (córka Józefa Wełniaka) Ewa Wełniak-Jamroż
Maria Wełniak(ówna) (1915 – 2012) w roku 1926 była uczennicą klasy pierwszej Gimnazjum Miejskiego im. Błogosławionej Jolenty w Gnieźnie.
Urodziła się 16 stycznia 1915 roku w Gnieźnie, jako najmłodsze z czworga dzieci Władysława Wełniaka i Salomei z Malińskich. Po uzyskaniu matury wstąpiła do Szkoły Pielęgniarstwa Polskiego Czerwonego Krzyża w Poznaniu, gdzie odbyła 2,5 – letnie studia pielęgniarskie. Ukończyła je złożeniem egzaminu dyplomowego, z wynikiem bardzo dobrym, w dniu 16 sierpnia 1938 roku.
Pracę w zawodzie pielęgniarki rozpoczęła w Korpusie Sióstr Polskiego Czerwonego Krzyża. Z dniem 1 października 1938 roku dostała przydział w charakterze siostry-pielęgniarki do Ośrodka Zdrowia w Czarnkowie i tam pracowała do końca sierpnia 1939 r.
Jako służba zdrowia otrzymała kartę mobilizacyjną i po wybuchu wojny, przez Łódź, gdzie musiała się zgłosić po przydział, trafiła do szpitala nr 703 w Kowlu. W krótkim czasie znalazło się tam około 3000 rannych, z których większość stanowiła polska inteligencja. W połowie listopada 1939 r. do szpitala dotarł rozkaz ewakuacji do Krzemieńca, który dla polskiego dowództwa był sygnałem o realnym zagrożeniu sowiecką niewolą, a być może także zagładą. W tej sytuacji komendant szpitala, chirurg ze Śląska, wydał pielęgniarkom przepustki i umożliwił im w ten sposób ucieczkę. Po wielu staraniach, koczowaniu na dworcu w Brześciu i sprzedaży całego podręcznego dobytku celem uzyskania pieniędzy na zapłatę przemytnikom, przekroczyła Maria Wełniak granicę radziecko-niemiecką w rejonie stacji kolejowej Zaręby Kościelne (obecnie woj. mazowieckie) i udała się do domu rodzinnego w Gnieźnie.
Mając poczucie obowiązku służenia chorym i rannym, podjęła wkrótce starania w celu znalezienia zajęcia jako pielęgniarka. W rezultacie w drugiej połowie 1940 roku trafiła na ochotnika do pozostającego pod komendą niemiecką obozu dla przesiedleńców w Łodzi. Tam została skoszarowana. Pracowała od świtu do nocy, głównie na oddziałach dziecięcych obozowego „szpitala”. Warunki tam panujące urągały wszelkim zasadom podstawowej higieny, o lecznictwie nie wspominając. Dzieci leżały po kilkoro na piętrowych pryczach, bez pościeli, dobrze jeżeli na słomie. Mimo, że się dwoiła i troiła, że mając dar zjednywania sobie ludzi cieszyła się przychylnością niektórych Niemców, to zdobywane przez nią dla chorych dzieci najpotrzebniejsze rzeczy były kroplą w morzu potrzeb. Brakowało leków, środków opatrunkowych i higienicznych, śmiertelność była ogromna.
W tych wyjątkowo ciężkich warunkach Maria Wełniak mocno podupadła na zdrowiu, była wycieńczona. Sytuację pogarszał fakt, że jako osoba spoza Łodzi nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc. Pomogli jednak Polacy łodzianie, zatrudnieni w obozie, którzy znaleźli sposób, aby niemieckie dowództwo ją z obozu zwolniło. Miało to miejsce na przełomie lat 1942/43. Osiadła w Łodzi i końcu roku 1944 poślubiła Stefana Majewskiego. Małżeństwo to trwało do jego śmierci w roku 1963. Mieli córkę Hannę urodzoną w 1951 roku.
Po wojnie Maria Majewska poświęciła się pracy z najmłodszymi dziećmi. Pracowała w kilku przyfabrycznych żłobkach, kierowała także przez lata żłobkiem tygodniowym przy jednej z fabryk włókienniczych. Była osobą energiczną, rzeczową i odpowiedzialną, wymagającym, ale lubianym i szanowanym zwierzchnikiem. Przepadały też za nią żłobkowe dzieci, dla których zawsze miała jakieś łakocie.
Po przejściu na emeryturę wyszła w roku 1970 powtórnie za mąż, za Władysława Maksa (zm. 1988). Do końca życia cechowała ją troska o drugiego człowieka, zainteresowanie otoczeniem, ale też bieżącymi sprawami dziejącymi się w kraju. Była prawdziwą, gotową do poświęceń patriotką.
Zmarła w roku 2012 w wieku 97 lat i została pochowana na łódzkim Cmentarzu Katolickim przy ul. Ogrodowej.
Na zdjęciu Marja Wełniak w 1928 roku